A ponieważ nie jestem ani fanem, ani przeciwnikiem suplementów (przynajmniej na ten moment), tym razem na niedzielny wypad przygotuję się “naturalnie”. Wszystko po to, aby mieć porównanie i wyciągnąć własne wnioski, którymi się z Wami podzielę.
Nie będzie więc chemii, a idąc za doświadczeniem własnym (i innych bardziej zaprawionych w boju), ilość jedzenia i picia na trasę też zostanie zweryfikowana.
Menu w przygotowaniu, będzie m.in. przepis na “domowy” napój izotoniczny i węglowodanowy.
Jeśli macie jakieś fajne propozycje, dajcie znać w komentarzach