155 km w 5h8min i jak poradziłem sobie z drugim śniadaniem przed startem

155 km i 5 godzin 8 min 21 sekund na Kociewie Kołem – maraton rowerowy – jakie śniadanie zjeść przed startem?

Kolejna bariera przesunięta wyżej! Pierwszy raz jednorazowo pokonałem 155 km (rekord do tej pory wynosił 122 km). Wyzwaniem dla mnie było jakie śniadanie zjeść przed startem aby wytrwać na takim dystansie.
Zgodnie z tradycją, po kolejnym długim dystansie przyszedł czas na podsumowanie poświęcone żywieniu.
Jak do tej pory uważam, że zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem i przy wykorzystaniu naturalnych składników.

W pewnej mądrej książce przeczytałem, że dieta trenującego kolarza powinna składać się w 60% z węglowodanów i po około 20% tłuszczy oraz białka. Na jakieś 3-4 dni przed zawodami, zawodowcy zwiększają ilość przyjmowanych węglowodanów nawet do 80%.
Ja przyjąłem, że będę się trzymać w granicach 50-60% węglowodanów, 20% białka a reszta to tłuszcz.

I tak oto na dwa dni przed maratonem przyjąłem 49% węglowodanów, 37% tłuszczu i 14% białka a w menu znalazł się m.in. smażony na maśle dorsz w panierce z mąki, płatki owsiane, jogurt naturalny, borówki. Bilans energetyczny zamknąłem z naddatkiem 118 kcal.

Na dzień przed maratonem węglowodanów było już 55%, białka 18%, tłuszczu 27%. “Szef kuchni” przygotował m.in. pastę z makreli wędzonej z dodatkiem twarogu i koncentratu pomidorowego (własnej produkcji), pierogi leniwe oraz pierś z kurczaka pieczona z warzywami (m.in. papryka, cebula, bataty, buraki czerwone, marchewka). Na deser była także galaretka z owocami (borówki, banan, jabłko). Bilans energetyczny tego dnia zakończyłem praktycznie na “zero” (naddatek 21 kcal).

Największy “problem” miałem z tym jak zapewnić sobie pełnowartościowe, bogate w węglowodany drugie śniadanie na około pół godziny przed startem. A zatem: jakie śniadanie zjeść przed startem będąc w terenie? Zbawienny okazał się przepis już publikowany oparty na gotowanym ryżu z dodatkiem jagód i banana. Wzbogaciłem go jeszcze o 50g płatków owsianych. Wszystko zblendowane, zapakowane bidon (shaker) 700 ml, sprawdziło się idealnie 😊

A co jadłem w trakcie jazdy?

Przydał się zapakowany knoppers, bo pierwszy bufet świadomie ominąłem.
Później była ciepła herbata z cukrem, kawałek ciasta czekoladowego, kluski ziemniaczane ze skwarkami, zupa kapuśniak, domowy kompot, koktajl na bazie zsiadłego mleka i jagód oraz bułka z dżemem domowej roboty.
Na mecie czekał na mnie makaron z sosem pomidorowym i mięsem mielonym (takie a’la bolognese), a w domu ryż, gotowana pierś z kurczaka i galaretka z borówkami.
Energetycznie dzień zakończyłem z deficytem 2940 kcal, z czego sam wysiłek na rowerze pochłonął 4184 kcal.

Nawodnienie

Sprawdził się przepis stosowany przeze mnie od pewnego czasu na napój izotoniczny na bazie zielonej herbaty. Po pierwszych 70 km pół litra wypiłem i wizyta na bufecie w Osiu była poświęcona uzupełnieniu bidonu wodą w którym rozpuściłem tabletki musujące z elektrolitami (dostępne w aptece). Na dalszą część trasy starczył drugi bidon 0,7L z moim napojem + 0,5L z elektrolitami. Podział makroskładników: Węglowodany – 51%, Tłuszcz – 30%, Białko – 19%.

Następny post będzie poświęcony ogólnej relacji z przejazdu z uwzględnieniem techniki jazdy. Już teraz zapraszam

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.