Minęło już ponad 2 miesiące odkąd stosuję nowe nawyki żywieniowe, które miały wpłynąć pozytywnie na osiągane efekty. Okazuje się, że wprowadzenie zaledwie kilku modyfikacji w codziennym odżywianiu oraz wprowadzenie nowych nawyków żywieniowych może całkowicie odmienić nasze życie i to na różnych płaszczyznach. Miałem dość smutnych kanapek ze zwykłego chleba codziennie z tym samym, więc zrezygnowałem z pieczywa całkowicie. Ale po kolei – jak to wszystko zrobiłem i co mi dała dieta sportowa?
Jak się odżywiałem przed zmianą
Schemat żywieniowy był dość powtarzalny i bez konkretnego celu poza tym aby po prostu nie chodzić głodnym. Codziennie rano zjadałem kanapki ze zwykłego chleba (pieczonego w domu z mąki przennej z dodatkiem siemienia lnianych) posmarowane masłem i zazwyczaj obłożone żółtym serem lub wędliną z opakowań gotowych dostępnych w popularnych marketach.
Obiad w pracy był tylko czasami – jeśli coś zostało z dnia poprzedniego po obiado-kolacji to brałem w pudełko i podgrzewałem w biurowej jadalni. Albo czasami chodziłem do kantyny na dwudaniowy niewielki obiad.
Przekąskami w ciągu dnia zazwyczaj było jedno jabłko i banan.
Po południu wracając z pracy praktycznie codziennie trzeba było “coś” kupić na obiad – zawsze był problem z wymyślaniem co by tu przygotować aby nie tracić zbyt dużo czasu. I zazwyczaj była to jakaś zupa (np. żurek z dodatkiem kiełbasy, wywar na kostce rosołowej) albo ziemniaki i smażony kotlet lub ryż z kurczakiem i sosem ze słoika czy spaghetti bolognese…
Wieczorową porą po intensywnym treningu starałem się jeszcze coś przekąsić – zazwyczaj był to jogurt pitny i banan.
A jak się po tym wszystkim czułem? Ano normalnie, chociaż bywało że jedzenia miałem zbyt mało i chodziłem głodny (zbyt długie przerwy między posiłkami) lub objadałem się do sytości. A jeśli chodzi o energię na treningach – czasami było lepiej a czasami gorzej. Kiedyś nawet rozmawiałem z instruktorką, że wydolność jest a siły brak.
Jakie kroki podjąłem, aby zmienić swoją dietę?
Tak na prawdę, wydałem niecałe 50 zł na książkę adresowaną do osób trenujących kolarstwo. Książka posiadała 20 stronicowy wstęp składający się z opisu fizjologii organizmu trenującego sporty wytrzymałościowe oraz poszczególnych makroskładników i ich roli w diecie sportowca. Pozostałych przeszło 240 stron to przepisy na każdą porę dnia. Nie pozostało nic innego jak przeczytać tę książkę i rozpisać sobie pierwsze menu na cały tydzień.
Co zmieniłem w żywieniu?
Trzy kluczowe “przykazania” wcieliłem w życie:
- Jeść minimum 5 posiłków dziennie.
- Regularne pory spożywania posiłków.
- Nie wychodź z domu bez śniadania.
Zacząłem używać produktów z którymi nie miałem dotąd do czynienia w codziennej diecie. Są to m.in:
- płatki owsiane,
- płatki jaglane,
- kasza jaglana,
- mąka orkiszowa,
- olej kokosowy,
- pestki słonecznika,
- pestki dyni,
- migdały i orzechy włoskie,
- jagody goji,
- indyk,
- dorsz,
- łosoś,
- mango,
- kiwi,
- awokado,
- śliwki,
- figi.
Jednocześnie zrezygnowałem (lub radykalnie ograniczyłem) z innych produktów, m.in.:
- białe pieczywo,
- gotowe pakowane sery żółte i wędliny,
- słodkie i słone przekąski,
- kostki rosołowe,
- sztuczne przyprawy (tzw. “Fix”),
- gotowe sosy w słoikach,
- i pewnie jeszcze więcej, ale już nie pamiętam…
Czyli generalnie zrezygnowałem z żywności i produktów przetworzonych na rzecz tych nie przetworzonych.
Czy dieta sportowa jest potrzebna?
W kontekście uprawianego sportu w regularnym cyklu treningowym zdecydowanie dieta ma znaczenie. Dlaczego? Przede wszystkim – mam więcej energii. Już nie pamiętam momentów, abym w trakcie treningu jedno- czy dwu-godzinnego na Spinningu opadał nadmiernie z sił. Czuję się bardziej szczęśliwy, a poprzez wprowadzenie bardziej zróżnicowanych produktów bogatych w mnóstwo witamin i minerałów moje ogólne samopoczucie poprawiło się.
Oprócz przeczytania wyżej wspomnianej książki, niedawno dostałem drugą książkę o dietetyce sportowej. Po zapoznaniu się z tą lekturą wiele rzeczy stało się oczywistych. Teraz odżywiam się bardziej świadomie – wiem jak planować i komponować posiłki na poszczególne fazy dnia i treningów, aby każdy z nich przynosił poprawę osiągów, jednocześnie ograniczając ryzyko kontuzji czy przetrenowania.
Co się zmieniło w moim życiu codziennym?
Na wstępie napisałem, że wprowadzenie nowych nawyków żywieniowych może całkowicie zmienić nasze życie. Oto kilka rzeczy, które warto wypunktować:
- Planowanie posiłków na cały tydzień pozwala przygotować listę zakupów.
- Posiadając listę zakupów, mogę iść do sklepu raz w tygodniu. Produkty o krótkim czasie przydatności kupuję na bieżąco w lokalnych sklepikach (głównie mięso i ryby) w drodze z pracy nie tracąc czasu w kolejkach.
- Robiąc duże zakupy raz w tygodniu z listą zakupów oszczędzam czas i pieniądze: w sklepie (z logiem kropkowanego latającego szkodnika) spędzam tyle samo czasu każdego dnia, ale będąc tam tylko raz w tygodniu (zamiast pięciu), codziennie mam około 1 godziny czasu więcej na gotowanie. A oszczędność pieniędzy: kupuję tylko to co faktycznie potrzebuję.
- Każdego dnia w pracy koleżanki i koledzy zazdroszczą mi posiłków które konsumuję.
- Mój organizm wykazuje lepszą przemianę materii.
- Problemy zdrowotne (m.in. związane z układem trawiennym) zniknęły. Nie czuję się już ociężały, nie miewam nadętego i nadmuchanego brzucha.
- Konsumuję znacznie więcej (bardzo dużo!) warzyw i owoców.
- Lepiej wyczuwam smaki i zapachy.
- Odkryłem w sobie kolejne talenty kulinarne.
- Żona dostaje codziennie do pracy śniadanie i lunch, więc i ona jest szczęśliwa 😉
Podsumowanie
Chcę wspomnieć o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Jeśli trenujesz jakikolwiek rodzaj sportu w regularnym trybie, zdecydowanie powinieneś wiedzieć jak się odżywiać (zakładam, że sam decydujesz o tym co jesz danego dnia). Obecnie mam na tyle dużą świadomość odżywiania, że już wiem, że kupowanie suplementów na sierpniową przejażdżkę nie miało jakiegokolwiek sensu. Jeśli nie wiesz jak powinna wyglądać dieta sportowa, najlepiej przeczytać chociaż jedną książkę o tej tematyce.
Świadomość fizjologii wysiłku organizmu i wpływ makroskładników pozwala mi na osiąganie kolejnych celów treningowych.
W następnym wpisie pobawię się w “Pogromcę Mitów” – postaram się odpowiedzieć na pytanie czy “zdrowe” odżywianie rzeczywiście jest droższe i mam nadzieję obalić ten mit.