(Jutro będzie post o technice jazdy)
Przygotowania zacząłem na 3 dni przed terminem i polegały one w dużej mierze na budowaniu zapasu glikogenu w mięśniach. Jak? Po prostu jadłem więcej węglowodanów (ryże i makarony) w połączeniu z białkami.
Na dzień przed treningiem zaopatrzyłem się w prowiant:
- Vitargo Electro-Energy (proszek do rozpuszczenia w wodzie zawierający mieszankę węglowodanów i elektrolitów)
- Białko Whey 100
- Żel energetyczny Active Live Energy
- Żel energetyczny Vitarade
Pod koniec dnia spożyłem porcję białka i Vitargo.
W dniu treningu:
- Śniadanie na godzinę przed startem – 50g płatków owsianych zalanych jogurtem pitnym (400g) i rodzynki (50g).
- W trasie – pierwsze 50 minut nawadniałem organizm wodą. Następnie zacząłem pić Vitargo na przemian z wodą.
- Po około 2 godzinach trasy (ok 58 km), gdy skończyły się płyny w bidonach (0,5l z Vitargo i 0,7l z wodą) zatrzymałem się na stacji benzynowej aby kupić 1,5l butelkę wody. Przy tej okazji zjadłem banana. Po napełnieniu bidonów wodą ruszyłem dalej.
- Następny przystanek po około 25 minutach na spożycie żelu energetycznego.
- Po następnych około 30 minutach w trakcie pedałowania sięgnąłem do kieszonki w koszulce po drugiego banana.
Jadę już trzecią godzinę a moja żona samochodem jeszcze mnie nie dogoniła. W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że jadę szybciej niż przewidywałem i zaczynam obstawiać gdzie się spotkamy. Nowe? A może Warlubie?
Jadę na oparach wody, ale wiem że zaopatrzenie już blisko. Na liczniku pojawiła się pierwsza “setka” i w tym momencie wyprzedziła mnie małżonka. Postój na najbliższym przystanku (5 km od Warlubia) wykorzystałem na uzupełnienie wody w bidonach (w tym jeden z Vitargo) oraz zjadłem banana i jabłko.
Do kieszeni wrzuciłem jeszcze dwa banany i ruszyłem dalej na ostatnie 25 kilometrów.
W tym czasie sięgałem tylko po napoje, zapas bananów okazał się zbyteczny.
Jedzenie po treningu:
- Porcja białka.
- Dokończenie bidonu z węglowodanami.
- Woda.
- Po około godzinie zjadłem solidny domowy obiad.