Pierwsza ekspedycja szosą po szosie zakończona sukcesem, a wrażenia z jazdy nie do opisania – coś wspaniałego!
Co miałem ze sobą na trasie?
Dwa bidony (0,5 i 0,7 litra) z wodą + sok z cytryny + cukier, w plecaku dwa banany.
Statystyki są imponujące (porównując do jazdy na góralu) i w skrócie opiszę to tak:
Na góralu jadąc z pracy do domu przez miasto, dystans 22 km pokonywałem średnio w czasie 1h15min (wliczone w to wszystkie niezbędne postoje wynikające z ruchu drogowego).
Szosówką, jadąc zupełnie inną drogą, dystans 36 km pokonany w czasie 1h22min (też z zatrzymywaniem się w miejscach gdzie ruch drogowy tego wymagał).
Różnicę średnich prędkości każdy sobie policzy.
Najprzyjemniejszym z tej wycieczki były następujące fakty:
- wyprzedzanie kierowców stojących w korku,
- kierowcy usuwający się na bok aby ułatwić mi przejazd (dzięki!)
- bez wielkiego trudu dało się widzieć na liczniku prędkości powyżej 30 km/h…
- … a jak trochę przycisnąłem będąc jeszcze świeżym i mając zapas energii to… 40 km/h!
Jeśli macie jakieś pytania – piszcie śmiało w komentarzach