Site icon Długi Dystans Rowerem

Gravelomania

rower gravel

Co tu dużo pisać. Mania posiadania roweru typu Gravel dopadła i mnie. Ale to nie jest tak, że „mam kase to se kupie, bo to modne teraz” – nie! Pieniądze zbierałem długo i żmudnie, a fakt wydania kilku tysięcy złotych przy sklepowej kasie przytłumił radość nabycia nowej zabawki (na krótko na szczęście). Dlaczego zdecydowałem się na kupno roweru szutrowego i czym kierowałem się podczas zakupu?

Dość ograniczeń

Jeżdżenie rowerem szosowym sprawia wiele frajdy – to niezaprzeczalny fakt. Jest szybko i wygodnie. Do tego rower jest lekki, więc łatwo go wnieść do mieszkania czy zapakować do bagażnika samochodu.

Niestety, po dwóch latach jazdy tylko na szosie zauważyłem, że mocno mnie ogranicza. Chęć zwiedzania nowych szlaków zawęża się do dróg asfaltowych. Chęć wyjechania na wycieczkę z małżonką (która ma ciężki rower trekkingowy) wydaje się być męczarnią (nawet dla kogoś, kto lubi trenować zaciskanie pięści). Jazda po mokrej nawierzchni (lub w czasie deszczu) to większe ryzyko wpadnięcia w poślizg i nieprzyjemnego chlapania pleców oraz twarzy. Wreszcie chęć jeżdżenia rowerem do pracy przez cały rok i świadomość „niszczenia” roweru, który ma być gotowy do wyścigowych wyzwań powoduje dodatkową udrękę i konieczność planowania serwisów, wymiany klocków hamulcowych, opon, czy całych kół…

No to może Gravel?

Szersze opony dają szansę na lepszą przyczepność w trudniejszych warunkach i poprawiają komfort jazdy. Geometria ramy, która z jednej strony ma przypominać jazdę na szosie, z drugiej strony lepiej tłumić nierówności i drgania. Wreszcie hamulce tarczowe, które poprawiają skuteczność hamowania gdy jest mokro. No i błotniki – możliwość ich zamontowania. Do kompletu szansa na założenie bagażnika rozwiązuje problem wożenia drugiego śniadania i lunchu do pracy oraz pozwala na zaplanowanie nieco dłuższej wyprawy z sakwami.

Te argumenty skłoniły mnie do przyjrzenia się bliżej rowerom szutrowym.

Jaki napęd wybrać

Do wyboru miałem dwie opcje. Napęd „szosowy” 2×11, czyli z przodu dwa blaty a z tyłu jedenaście przełożeń – standard dzisiejszych czasów. Druga opcja – napęd „gravelowy” lub jak kto woli „MTB”, czyli 1×11 – z przodu jedna tarcza, więc brak przerzutki przedniej.

Od samego początku tej długiej drogi szukałem napędu szosowego, najlepiej Tiagra 2×10 (bo mam w szosie i sobie chwalę), ale wśród nowych rowerów królował napęd Shimano 105 2×11. Później zacząłem myśleć o napędzie SRAM 1×11 – brak przedniej przerzutki kusi zwłaszcza gdy sprzęt serwisujesz w większości samodzielnie. Odchodzi konieczność pamiętania o lince przerzutki oraz czyszczeniu dwóch blatów i prowadnicy przerzutki.

No ale napęd 1×11 przynosi inne ograniczenia (względem napędu szosowego 2×11) – elastyczność doboru przełożeń i zakres przełożeń.

Napęd SRAM APEX 1×11 – z przodu nie ma przerzutki, co znacząco ułatwia eksploatację i konserwację.

Hamulce hydrauliczne czy mechaniczne

Znowu problem do rozwiązania – podobno mechaniczne TRP Spyre C są całkiem dobrymi hamulcami wśród mechanicznych, ale znawcy tematu zawsze będą polecać hydrauliczne. I co teraz – iść na kompromis czy nie? Znów trzeba się zastanowić gdzie i w jakich warunkach będzie używany rower. Jeśli widząc deszcz za oknem rezygnujesz z jazdy rowerem, pewnie hydraulika będzie zbyteczna. Jeśli nie planujesz jeździć wielu kilometrów w górach – ponownie, hydraulika może być zbyteczna.

Ale jeśli Cię stać, chcesz mieć ten komfort że nie musisz wkładać dużej siły w hamowanie niezależnie od warunków, warto dołożyć do hamulców hydraulicznych.

Co ostatecznie wybrałem

Po pierwsze – wziąłem na testy rower z napędem SRAM 1×11 i hydraulicznymi hamulcami tarczowymi. Byłem bardzo sceptyczny do tego napędu – bałem się, że będę miał problem z doborem przełożenia celem uzyskania komfortowej kadencji. Bałem się także, że na szybszych odcinkach (zwłaszcza z górki) zabraknie mi przełożeń. No i obawiałem się, że podjazd pod górkę o nachyleniu ok 7% będzie sprawiał problem. Ale…

Podjazd pod górkę nie sprawił mi problemu. Jeśli zjeżdżam z górki i zaczyna mi brakować przełożenia, czy ktoś każe mi jechać szybciej (45 km/h to wystarczająca prędkość)? I tu dochodzimy do meritum. Póki rower typu Gravel nie ma być jednocześnie rowerem do treningów, ścigania i luźnej jazdy – napęd 1×11 uważam za najlepszy wybór. Jeśli nie mogę znaleźć optymalnej kadencji – czy ktoś mi każe jechać z tą właśnie prędkością?! Mogę wbić luźniejszy bieg i mieć więcej czasu na podziwianie widoków.

Napęd 1×11 i hamulce hydrauliczne mają kolejną zaletę – w rowerze jest tylko jedna linka (od przerzutki tylnej) zamiast trzech (w przypadku hamulców mechanicznych). 😁

Celowo nie podaję dokładnego modelu czy producenta na jaki się zdecydowałem, bo to nie ma znaczenia. Poza osprzętem kierowałem się kolorem i kształtem ramy, a na plus było to, że zakupiony przeze mnie rower jest fabrycznie wyposażony w dedykowane błotniki (które w razie potrzeby można zdemontować).

Dwa rowery czy jeden?

Na koniec pozostał jeszcze jeden problem do rozważenia. Czy kupić gravela z zamysłem wymiany szosy i dokupić do niego drugi komplet kół (np. karbonowych) z przeznaczeniem ścigania się na szosie? A może trzymać dwa rowery? Każdy wybierze jak “czuje” i uważa najlepiej. Ja jestem zdania, że posiadanie dwóch rowerów jest o tyle wygodniejsze, że w przypadku gdy sprzęt trzeba odstawić do serwisu, jest jeszcze drugi w pogotowiu 😊

Wrażenia z jazdy

Po przejechaniu ponad tysiąca kilometrów pierwsze wrażenia i wnioski już są. Nie wiem, czy w przyszłości opiszę je szczegółowo, ale na pewno mogę napisać że nie żałuję zakupu. Komfort jest wyższy, nie straszny mi piasek czy utwardzone kamieniem drogi. Osiągane prędkości “przelotowe” są przyzwoite (niewiele niższe od szosy). Po zdemontowaniu błotników czuć nieznacznie mniejsze opory powietrza i bez problemu można dotrzymać tempa na Coffee Ride. Podczas podjazdów pod górkę jest trochę ciężej (z uwagi na masę – około 1 kg więcej od szosy), a podczas przyspieszeń czuć większą masę wirującą kół – ale to są niuanse, które wbrew pozorom mogą tylko zaprocentować na wyścigach.

Exit mobile version