Czy jazda na rowerze musi wiązać się z bólem?

Nie! Wszystko zależy od ustawienia roweru.

Wydawać by się mogło, że rower jest pojazdem uniwersalnym (tj. każdy może na niego wsiąść i jechać z marszu). I w gruncie rzeczy tak jest, ale tylko na krótką chwilę. Aby to zrozumieć, przytoczę porównanie do samochodu:
Wsiadasz do pożyczonego auta i pierwsze co robisz? Przesuwasz fotel! Zaczynasz jechać i okazuje się, że te lusterka to też musisz przestawić (o ile z nich korzystasz  😉). Po dłuższej trasie przestawiasz jeszcze kąt oparcia fotela, regulujesz odcinek lędźwiowy i udowy (jeśli jest to możliwe)…

Z rowerem jest tak samo:
Najpierw wysokość siodełka. Większość tutaj zapyta “a jeszcze coś można regulować? A nawet jeśli tak – po co?”.
I o ile jest to rower pożyczony “na jeden raz” to zgodzę się, że kręcenie wszystkimi śrubkami mija się z celem (choć i to zależy od planowanego dystansu), to w przypadku własnego roweru zrób sobie tę przyjemność i doznaj ulgi zmieniając tu i tam jakieś kąty i odległości.

A jak się do tego zabrać – o tym w najbliższych dniach. Już teraz szykujcie klucze do śrubek  😃
I uwaga: to nie jest tak, że raz coś poprzestawiasz i będzie dobrze. Ja ze swoim rowerem jeszcze się ogarniam.

Co Was boli najczęściej po wycieczce rowerowej? Nogi, pośladki czy ramiona? Na wszystko jest sposób  😉.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.