Z pomorza w Góry Świętokrzyskie jechałem z dużym zaciekawieniem, bo choć na Kaszubach jest trochę górek, to jednak zaplanowana trasa w ramach cyklu Grand Prix Amatorów na Szosie w Daleszycach niedaleko Kielc budziła w mojej wyobraźni konieczność innego niż dotychczas rozłożenia sił – głównie z uwagi na długie podjazdy oraz przejechany dzień wcześniej rajd w Celestynowie. 13 maja zmierzyłem się z wolnymi podjazdami i pobiłem swój rekord prędkości na zjazdach, a na koniec zabrakło wody. Świętokrzyskie mnie zachwyciło i wydaje się, że chyba jeszcze tam wrócę.
W Górach Świętokrzyskich byłem pierwszy raz. Już sam dojazd samochodem budził niemałe emocje od widoków jakich doświadczyliśmy w przeddzień rajdu. Tym bardziej byłem ciekaw jak poradzę sobie na górskich podjazdach. Pierwsza połowa trasy zaplanowana przez RajdyDlaFrajdy wiodła przez górzysty teren by później złagodnieć. Łatwo i tak nie było, gdyż końcówka była pod wiatr, a wysoka temperatura i bufet ustawiony moim zdaniem zbyt wcześnie (na 52 kilometrze) spowodowały, że wielu uczestnikom zabrakło picia na ostatnie około 20 – 30 kilometrów.
Wszyscy odjechali
Start rozpocząłem z ostatnią grupą startującą nastawiając się na turystyczne tempo. Już po pierwszych kilometrach na kilku podjazdach zostałem sam – większość odjechała do przodu. Pomyślałem wtedy, że coś jest nie tak:
Albo ja jestem za słaby, albo Oni źle rozłożyli swoje siły.
Nie przejmując się zbytnio tą sytuacją jechałem dalej z nastawieniem, że na następnych podjazdach będę ich doganiać i ostatecznie wyprzedzę – wszak jechałem dla frajdy! I tak się właśnie stało. Co chwila mijałem kolejnego zdyszanego, a ja spokojnie wspinałem się bez wielkiego wysiłku.
Jedziemy we dwójkę
Pierwsze podjazdy spowodowały, że wszystko się rozciągnęło i ciężko było znaleźć jakąkolwiek większą grupkę z którą mógłbym współpracować. Po pewnym czasie zorientowałem się, że nie jadę sam – na kole jedzie za mną Bartek. No i zaczęliśmy współpracować.
Rekord prędkości
Zaraz po bufecie mieliśmy jeden z bardziej stromych zjazdów. Nie był jakiś straszliwie długi, ale ewidentnie musiał być dość stromy, gdyż tylko tutaj ustanowiłem swój rekord prędkości przy swobodnym zjeździe bez pedałowania – 71 km/h! Asfalt był gładki, droga prosta i pusta. Rower przy takiej prędkości był stabilny, więc bez wielkiego przerażenia w oczach prułem w dół.
Nie oceniaj po sprzęcie
Pomimo tego, że Bartek jechał bez butów SPD to na podjazdach cisnął mocniej ode mnie. Kilka minut dialogu wyjaśniło Jego zachowanie – pochodzi z okolic, jest więc wychowany na górach i sam się przyznał, że inaczej nie potrafi – każdą górkę atakuje mocno od samego początku. Efektem ubocznym było jednak to, że na szybkich zjazdach nie czerpał frajdy.
Podświadomie bałem się o Bartka czy do mety będzie w stanie dojechać jeśli tak mocno pracuje od samego początku. I okazało się, że po części miałem rację – nie dojechał ze mną. Około 30 kilometrów przed metą, pomimo wspaniałej współpracy stracił siły i został za mną.
Ambicja
Skoro zostałem sam, zacząłem pracować na swój własny sukces. Za sobą w oddali widziałem grupę czterech czy pięciu osób. Przed sobą widziałem jednego samotnego jeźdźca. Postanowiłem więc dogonić Darka i razem próbowaliśmy współpracować. Okazało się jednak, że Darek był już “wyjechany”, więc nasza współpraca nie trwała zbyt długo.
Żebrać o wodę
Ostatecznie na 10 kilometrów przed metą dogoniła mnie cztero-osobowa grupa z którą dojechaliśmy wspólnie do mety. Sytuacja z nawodnieniem była kiepska. Rozważałem zatrzymanie się przy jakimś sklepie aby kupić wodę – problem tylko był taki, że nie miałem przy sobie pieniędzy. Ostatecznie skorzystałem z tego, że nie jadę sam i zapytałem:
Ma ktoś nadmiar wody?
Pomimo że nadmiaru wody nie miał nikt, to jeden z kolegów pozwolił mi złapać choć łyka z jego rezerw. Dziękuję.
Wnioski
Z tego dnia wyciągnąłem następujące wnioski:
- Dobrze znać swoje możliwości i odpowiednio dostosować tempo do profilu trasy,
- Jeśli zapowiada się upalny dzień i bufet w pierwszej połowie trasy, warto rozważyć zabranie trzeciego (nawet małego) bidonu w kieszeń koszulki.
- Dobrze mieć ze sobą choć trochę gotówki, by w sytuacji kryzysowej mieć szansę na skorzystanie ze sklepów.
Podziękowania
Oczywiście ukłon w kierunku organizatora za przepiękną trasę i wzorową organizację. Zdjęcie tytułowe udostępnione dzięki uprzejmości Karola z RajdyDlaFrajdy.pl
Dziękuję także chłopakom z serwisu Rowersi na profesjonalne przygotowanie sprzętu.
[activity id=1570466555]