Nie każdy żyje mediami społecznościowymi, więc nadszedł czas aby i tutaj pochwalić się wynikami z sezonu startowego, który zakończyłem 15 września. Właśnie tego dnia, w Janowie Podlaskim odbyło się „Grande finalle”, czyli szesnasty rajd z cyklu Grand Prix Amatorów na Szosie – rowerem przez Polskę. 1796 km szosowych tras, 13690 metrów przewyższenia i ponad 2 dni spędzone w siodełku – tak w liczbach wygląda udział w szesnastu rajdach w okresie od kwietnia do września trzeciej już edycji GPA.
Najdłuższa etapówka
Dla przypomnienia – rajdy “Grand Prix Amatorów na Szosie – rowerem przez Polskę” organizowane są w formie etapów, których łącznie jest tyle ile województw – czyli 16. Każdy etap liczy trasę rzędu 100 – 130 km. W okresie od kwietnia do września wyczekiwaliśmy kolejnego etapu z utęsknieniem wypatrując przebiegu i profilu trasy na mapie, zaś bogate opisy zaplanowanych tras powodowały przypływ endorfin już na samą myśl o pejzażach jakie przyjdzie nam oglądać. Etapówka o tyle “najdłuższa” dla mnie, gdyż z położonego na północy Gdańska czasami trzeba było przejechać ponad 600 km samochodem na południe kraju a później jeszcze wrócić do domu.
Nie wynik jest najważniejszy
Choć jak to w każdej rywalizacji bywa – każdemu zależy na najlepszym wyniku, dla mnie jednak ważniejsze było to, że mogłem spotkać się z kolegami i koleżankami których łączy ta sama pasja. Poznaliśmy się na rajdach, jeździmy na podobnym poziomie, po każdym kolejnym rajdzie znamy się coraz lepiej. To buduje niepowtarzalną, wręcz rodzinną, atmosferę. W takim towarzystwie niejednokrotnie doświadczyłem, że zwycięstwo kolegi cieszy bardziej niż fakt uczestniczenia w ucieczce.
Co przyniósł ten sezon?
Zacznijmy od gór. Porównując z poprzednim rokiem, kiedy to w górach jeździłem przeciętnie, a każdy kolejny podjazd rodził w mojej głowie poczucie niemocy, w tym roku czułem się bardzo mocnym kolarzem górskim. Ale pomimo wysokich szybkości na zjazdach i dużego poziomu zmęczenia na podjazdach nie zapominałem o frajdzie, jaką mi to sprawiało. I o widokach, które niejednokrotnie zapierały dech w piersiach.
Były też ucieczki, zazwyczaj kilku-osobowe, w których udało mi się uczestniczyć i dowieźć je do samej mety. Na mocny finisz brakowało sił, ale sam fakt, że przez 100 km jestem w stanie jechać bardzo mocno i wypracować przewagę rzędu 8 minut nad peletonem daje powody do satysfakcji.
Mapa Polski z medali
Najfajniejszą pamiątką z tegorocznego cyklu GPA są medale. Każdy z uczestników po przekroczeniu linii mety otrzymał pamiątkowy medal w kształcie województwa którego etap ukończył. Przejechanie wszystkich 16 rajdów przyniosło owoc w postaci mapy Polski, którą tylko nieliczni (w ilości czterech osób) są w stanie teraz ułożyć w całość.
Podsumowanie klasyfikacji generalnej
Wróćmy do rywalizacji sportowej. W połowie sezonu sytuacja zaczęła się klarować – wtedy objąłem pozycję Vice Lidera klasyfikacji generalnej. Do lidera nie brakowało wielu punktów, więc emocje zaczęły sięgać zenitu. W kilku kolejnych rajdach odrobiłem stratę, jednak godny rywal z którym przyszło mi walczyć odrobił lekcje. Obrał bezpieczną strategię i ostatecznie nie oddał swojej pozycji. Tym sposobem, pomimo wielu chęci i starań, ukończyłem tegoroczny cykl zajmując miejsce drugie w klasyfikacji generalnej. Rok wcześniej, mimo opuszczonych 4 rajdów, zajmowałem miejsce 6.
Podziękowania
W pierwszej kolejności bardzo dziękuję mojej żonie, która jest Aniołem. Nie dość że wspiera mnie w tej szaleńczej pasji to jeszcze dodatkowo angażuje się do pomocy w organizacji rajdów (może to taki Jej trik, aby móc zobaczyć mnie na bufecie?). Dziękuję też organizatorom cyklu Rajdy Dla Frajdy, bo bez Was nie było by tego co przeżyliśmy.
Dziękuję też uczestnikom za to, że przyjeżdżacie na te rajdy. Że jesteście nastawieni na dobrą zabawę a rywalizacja jest na drugim planie. Że jesteście życzliwi, uśmiechnięci i dzielicie się tym z innymi.
Dziękuję kibicom za zaciskanie kciuków, wiarę w nasze możliwości i przybite “piątki” na mecie.
Na specjalne podziękowania zasługują:
- Sklep i serwis rowerowy Rowersi.pl – za wzorowe przygotowanie sprzętu przed sezonem i sprawne wsparcie podczas sezonu.
- Gabinet fizjoterapii i masażu Velolab.pl – bo dzięki Wam nie musiałem się martwić o kontuzje, a odpowiednia regeneracja była kluczem do poprawy osiągów.
Podsumowanie
Choć na podsumowanie całego sezonu jeszcze jest za wcześnie, kilka słów już teraz się należy. Bo w całym tym szaleństwie warto podkreślić, iż na rajdach było mi bezpiecznie (szczęśliwie obyło się bez udziału w jakiejkolwiek kraksie) oraz bez awarii (koła zawsze kręciły się we właściwą stronę, ani razu nie straciłem cennych minut przy wymianie dętek).
Nie bez znaczenia wspomnieć jeszcze muszę o liczbach towarzyszących… Choć ilości przejechanych kilometrów samochodem celem przybycia na start nie liczę, to do chwili obecnej od początku sezonu przekroczyłem już 10 tyś. km (wliczając w to treningi i przejazdy turystyczno-rekreacyjne). A licznik wciąż kręci się dalej i wszystko wskazuje na to, że się nie zatrzyma tej zimy! Oto też zapowiedź kolejnego wyzwania, o czym wkrótce (gdy przyjdzie na to pora) 😊