kolarz na rowerze

Od czego się to wszystko zaczęło?

Postanowiłem prowadzić swój dziennik z przygotowań do ultramaratonu. Tak. Ultramaratonu rowerowego. Brzmi dumnie a do mnie ta myśl jeszcze nie dociera. Mimo to, staram się do tego dobrze przygotować.

Ale od początku:

Na przełomie grudnia 2016/stycznia 2017 zacząłem chodzić dość regularnie na siłownię. Plan treningowy prosty – ćwiczenia dwa razy w tygodniu: jednego dnia prężenie muskułów (ogólnorozwojowe), drugiego dnia spinning. Cel: ogólna poprawa wyglądu i zrzucenie 4 kg. Przez pierwsze dwa lub trzy tygodnie zajęcia spiningowe omijałem szerokim łukiem bo się ich “bałem”.

W końcu się przełamałem i umówiłem się na pierwsze zajęcia, interwałowe. Było to 28 grudnia 2016 (zapisane w kalendarzu). Dziewczynę z recepcji zapytałem co powinienem wiedzieć na pierwszy raz.
– Idziesz pierwszy raz? (Wyraz zdziwionej miny).
I dalej słyszę:

Generalnie to interwał jest najbardziej obciążającą formą tych zajęć…
Ale zawsze można wyjść w trakcie.

Nie zraziłem się, bo przecież będąc dzieciakiem na rowerze jeździłem bardzo dużo i szybko. Przeżyłem i wkręciłem się, pomimo skurczu łydki który mnie chwycił po pierwszych 15 minutach (zajęcia trwały 60 min). Na szczęście opieka instruktora na najwyższym poziomie pozwoliła mi dokończyć zajęcia bez kontuzji (i bez zakwasów na drugi dzień!).

Później już z górki – po ośmiu tygodniach wziąłem udział w “maratonie” spinningowym – 3 godziny ciągłego kręcenia na rowerze stacjonarnym. Po maratonie byłem zmęczony i szczęśliwy do tego stopnia że “na mecie” się popłakałem. Pierwszy raz poczułem coś nowego – te endorfiny i inne dziwne rzeczy robiły z moim organizmem niesamowite i niezapomniane rzeczy.

Po tym zaraziłem swoich znajomych i żonę.

Mam więc nadzieję, że czytając kolejne wpisy na tym blogu dowiesz się, jak zacząć treningi i pokochać kolarstwo szosowe.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.