Cykl treningowy na styczeń i pierwszą połowę lutego dobiegł końca. W trakcie jego realizacji wyróżniłem trzy mikrocykle, które powstały w sposób naturalny w wyniku reakcji organizmu i mojego samopoczucia. A ponieważ ten cykl już zakończyłem, zaplanowałem następny, który skrupulatnie wykonuję… No chyba że coś (tak jak dzisiaj) pokrzyżuje mi plany – czego nie znoszę.
Poza tym już odliczam do pierwszego maratonu, więc trzeba się do tego dobrze przygotować. Jak to widzę w perspektywie najbliższego miesiąca? Zapraszam na krótką relację.
Pierwsze tygodnie stycznia – mikrocykl 1.
gdzie tu czas na regenerację między treningami?!
Trening mieszany, obciążenie treningowe 5 – 6 godzin tygodniowo. Cykl zaczynałem od Spinningu – wytrzymałość 1 godzinę. Drugiego dnia cyklu siłownia – nogi i korpus (2 godziny). Trzeciego dnia Spinning interwał (1 godzina). Czwarty dzień: siłownia – góra i korpus. Koniec.
Mikrocykl powtarzałem przez 2,5 tygodnia.
Z perspektywy czasu pytam samego siebie: gdzie tu czas na regenerację między treningami?!
Przełom stycznia i lutego – mikrocykl 2.
Były dni, w których na początku cyklu robiłem dwie godziny: interwał i wytrzymałość.
W tym okresie rezygnowałem z siłowni – głównie z braku czasu. Skupiłem się na Spinningu. Były dni, w których na początku cyklu robiłem dwie godziny: interwał i wytrzymałość. Po jednym dniu przerwy przychodził czas na interwał. Kolejnego dnia gdy była możliwość szedłem na siłownię i ćwiczyłem górę + korpus.
Obciążenie treningowe: 3 – 4 godziny w tygodniu.
Pierwsza połowa lutego – mikrocykl 3 – regeneracja.
Pod koniec poprzedniego cyklu odczuwałem już przemęczenie. Treningi nie dawały satysfakcji, organizm domagał się snu, a układanie menu na kolejny tydzień doprowadzało mnie do frustracji i się zniechęcałem. Pojawiały się także pierwsze objawy przeziębienia, więc postanowiłem zrobić regenerację. Czas wolny wykorzystałem na odpoczynek i sprawy organizacyjne przed sezonem.
Nowy cykl – okres przedstartowy.
W minionym tygodniu rozpocząłem nowy cykl, który nadal dostosowuję do swoich możliwości i okresu pozostałego do pierwszego startu.
Poczułem więc, że trzeba więcej siedzieć na siodełku niż machać ciężarami.
Chciałem wprowadzić następujący trening: Pierwszy dzień cyklu – siłownia (nogi + korpus). Drugi dzień cyklu – Spinning (1 godzina wytrzymałości). Trzeci dzień – regeneracja. Czwarty dzień – Spinning (1 godzina interwału). Piąty dzień – siłownia (góra + korpus). I tak zrobiłem miniony tydzień.
W trakcie weekendu zdałem sobie sprawę, że do pierwszego maratonu zostało niecałe 2 miesiące. Poczułem więc, że trzeba więcej siedzieć na siodełku niż machać ciężarami. I tym oto sposobem zmodyfikowałem plan treningowy na ten cykl: Dzień 1: Spinning 2 godziny (wytrzymałość + interwał). Dzień 2: regeneracja. Dzień 3: Spinning 1 godzina (interwał). Dzień 4: regeneracja. Dzień 5: siłownia (góra + korpus).
I co z tego, że sobie wszystko zaplanowałem…
…Skoro dzisiaj trening mi wypadł z powodu… Pożaru! Na szczęście nie u mnie. I na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale klub dzisiaj został zamknięty. (Spokojnie – nie paliło się w klubie)
Tylko jak teraz nadrobić stracony trening, jeśli cały tydzień mam ułożony jeszcze pod inne zadania? Cóż – może wyłuskam czas w weekend i pojadę „swój” Spinning – może własne 3 godziny? Hmm… Muzykę mam
… we’ll see.