Czuję się świetnie!
Jak ja to robię, że nic mnie nie boli?
A kto powiedział że nie boli?! 😉
Po pierwsze – wyrazy uznania kieruję do grupy masażystów, bez których prawdopodobnie zwijałbym się z bólu jeszcze w poniedziałek. Po masażu odczułem znaczną ulgę w udach, które paliły.
Po drugie – stretching. Po każdej przejażdżce rowerem wykonuję serię ćwiczeń rozciągających.
Po trzecie – rozjazd. W poniedziałek aura nie była zachęcająca na podróż rowerem do pracy, natomiast wieczorem wybrałem się na Spining (wytrzymałość). Jechałem swoje przez 55 minut, tj. stałe obciążenie, niezbyt duże aby nie mieć zadyszki ale na tyle duże aby opór był wyraźnie wyczuwalny. Oddech pogłębiony, ale bez zadyszki.