Jeśli szukasz ciekawej trasy na rower szosowy na Mazowszu, proponuję miasto Celestynów, które choć niepozorne, zachwyca okoliczną przyrodą i łaskawym terenem dla mniej wprawionych kolarzy. W tym roku postanowiłem w ramach budowania formy poznawać nowe zakątki naszego kraju. Tym samym rozpocząłem swój udział w cyklu rajdów Grand Prix Amatorów na Szosie – Rowerem przez Polskę. 12 maja wziąłem udział w trzeciej w kolejności imprezie organizowanej przez RajdyDlaFrajdy.pl na Mazowszu, dokładnie w Celestynowie.
Kto nie słyszał o Grand Prix Amatorów na Szosie to linkuję do ich strony internetowej: rajdydlafrajdy.pl, gdzie wszystkiego o Nich się dowiecie. Ja w skrócie napiszę tylko, że przypadła mi do gustu formuła tych rajdów – jedziemy dla frajdy, bez zbytniej napinki. A kto chce poczuć nutkę rywalizacji to dla takiego też znajdzie się do tego przestrzeń.
Celestynów
Miasto i gmina położona w powiecie Otwockim to niewielka miejscowość, która zachwyca swoim urokiem – wkoło jest bardzo zielono a miasto jest czyste i zadbane. Na terenie miasta znajduje się nowoczesny budynek sportowy – Hala Widowiskowo-Sportowa z dość pokaźnym zapleczem, z którego uczestnicy rajdu również mogli skorzystać. Na uwagę zasługuje fakt, że okoliczna młodzież aktywnie korzysta z tego dobrodziejstwa – jedni grali w tenisa stołowego wewnątrz budynku, a na pobliskim Orliku rozgrywane były mecze piłkarskie.
Miejscowość niewielka to i wszędzie blisko, co potwierdziła moja ładniejsza połowa – na spokojnie zwiedziła okoliczne atrakcje i sklepy.
Magiczny Świder
Dużo słyszałem w tej okolicy o Świdrze – nocując w pobliskim Otwocku kwatera była nazwana “Pod Świdrem”. Przed startem Karol (organizator) też o nim opowiadał i wspominał, że z powodu braku deszczu dość mocno wysechł i mało go będzie widać na trasie. W pierwszej chwili myślałem, że mowa o gatunku flory, ale szybko się zorientowałem, że chodzi o rzekę, która jest prawym dopływem Wisły o długości około 89 kilometrów i jednocześnie motywem przewodnim rajdu.
Rowerem szosowym po Mazowszu
Trasa rajdu przebiegała przez okoliczne miejscowości, m.in: Gołełąki, Przedświdrze, Nadświdrze, Zaświdrze. Znów ten Świder! 🙂 Asfalt na większości trasy w bardzo dobrym stanie, wzdłuż jezdni dużo dróg rowerowych, a amatorzy tras szutrowych z pewnością znajdą coś dla siebie w pobliskich lasach.
Ukształtowanie terenu po zaplanowanej trasie nie nastręczał trudności nawet tym mniej wprawionym – na dystansie 116 kilometrów łączna suma przewyższeń wynosiła niespełna 600 metrów. Dużo otwartej przestrzeni pozwalało na podziwianie okolicy bliższej i dalszej, a sporo zieleni tylko cieszyło oko.
Ruch samochodowy spokojny, kierowcy niezbyt nerwowi pozwalali nam na bezpieczne kręcenie kolejnych kilometrów.
Pomocni mieszkańcy
Jedna z uczestniczek napotkała na trasie dość poważny problem techniczny. W poszukiwaniu pomocy udała się do gospodarza, który chętnie użyczył narzędzi i pomógł w naprawie. Taka postawa bardzo cieszy i warto o tym pamiętać w razie gdybyśmy sami znaleźli się w tarapatach daleko od domu. Przy tej okazji uspokajam i wyjaśniam – organizator rajdu jest w stanie dojechać na pomoc awarii samochodem i pomóc w powrocie do bazy z uszkodzonym rowerem.
Sprawdzian możliwości
Pomimo jeszcze nienajlepszej formy tego dnia z uwagi na chorobowe osłabienie, na 40-tym kilometrze korzystając z pomyłki kilkunastu osób postanowiłem zaliczyć ucieczkę z peletonu. Tym sposobem uciekałem grupie z tętnem bliskim wysiłkowi beztlenowemu kilkanaście minut. Na 62 km trasy był bufet a ja po ośmiu kilometrach samotnej pracy byłem zmęczony, więc postanowiłem dać się złapać i dalej jechać już w grupie. Ta ucieczka była dla mnie po prostu sprawdzianem możliwości, który oceniam całkiem pozytywnie.
Finisz z asystą policji
Resztę trasy jechaliśmy dość równo i bez zbytniej napinki. Przez ostatnie kilometry dało się odczuć jednak chęć rywalizacji, gdyż nikt się nie spieszył z wyjściem na zmianę. Postanowiłem więc trochę poprowadzić grupę w spokojnym tempie w towarzystwie przesympatycznej Agnieszki, której uśmiech nie schodził z twarzy ani przez moment.
Na 4 kilometry przed metą udało mi się oderwać od grupy, wyprzedzając po drodze Wojtka i Jarka. Próbowałem jeszcze dogonić Grzegorza, ale pracował równie mocno co ja. Ostatecznie więc na metę wjechałem sam w asyście policji (przypadek?), zajmując wśród wszystkich uczestników 29 lokatę z czasem 3:39:46. Trzeba tylko pamiętać, że startowałem z czwartą grupą startującą, więc do pierwszej grupy już na starcie miałem stratę 8 minut. Do pierwszego uczestnika dzieliło mnie 32 minuty straty.
Podziękowania
Przy tej okazji dziękuję organizatorom za super trasę i wspaniałą organizację oraz gospodarzom (w tym włodarzom miasta) za miłe przyjęcie i zapewnienie zaplecza z dostępem do szatni i prysznica.
A serwisowi Rowersi dziękuję jak zwykle za profesjonalne przygotowanie sprzętu aby móc cieszyć się jazdą.
[activity id=1567940015]