Regeneracja po przejechanych 120 kilometrach może wyglądać różnie. Skrajnie różnie.
Jedni będą zdychać przez tydzień i modlić się aby zakwasy przeszły jak najszybciej a dodatkowo zniechęcą się do jazdy na rowerze.
Inni zaś będą od rana rozmyślać gdzie tu pojechać aby zrobić tzw. “rozjazd”.
Ja zaliczam się do tych drugich. Po pierwsze dla tego, że po sobotnim wypadzie jedyne zakwasy które czuję są w szyi i okolicach dolnego odcinka kręgosłupa. Po drugie dla tego że mam niezłą frajdę z jazdy szosą 😊
I to samo polecam wam – jeśli tylko czujesz się na siłach, zrób sobie rozjazd – około 30 – 45 minut jazdy w spokojnym tempie bez zadyszki w zupełności powinno wystarczyć.
Dzięki temu przyzwyczaisz swoje mięśnie do długotrwałego wysiłku a sam poczujesz się lepiej.