Kontynuując wątek zapoczątkowany przeze mnie pod koniec listopada, nadszedł dzień abym podzielił się z Wami swoimi spostrzeżeniami co do bezpiecznej jazdy jazdy nocą. Rowerem. W mieście. I poza miastem. Noc jest wyzwaniem samym w sobie nie tylko dla nyktofobów, lecz także dla kolarzy jeżdżących ultramaratony. I dla rowerzystów jeżdżących zimową porą do pracy. Choć każdy z nich na inny sposób walczy o przetrwanie, cel mają wspólny – przeżyć. Dlatego w tym artykule postaram się opisać jak używać lampek rowerowych. Poznacie kilka najczęstszych błędów popełnianych przez rowerzystów. A ostatni akapit jest na pobudzenie wyobraźni i zarazem ważną wskazówką, więc przeczytaj cierpliwie do końca.
Jak używać lampek rowerowych
Na wstępie ustalmy jedno – oświetlenie po prostu musisz mieć! A jeśli jeszcze nie masz bo nie wiesz jak dobrze wybrać, odsyłam Ciebie do artykułu w którym napisałem jaką lampkę rowerową kupić. Gdy już oświetlenie posiadasz, zacznij go używać z głową – czyli tak aby mieć z tego pożytek i nie szkodzić innym.
Tylna lampka
Co do zasady z tylną lampką nie ma dużego problemu – ma świecić dostatecznie jasno aby kierowca (czy inny użytkownik drogi) był w stanie Ciebie dostrzec na tyle wcześnie, żeby miał czas na reakcję. Masz lampkę, zamontowałeś ją do roweru i wystarczy tylko pamiętać o tym aby ją włączyć (i upewnić się, że działa). Czy aby na pewno? Oto kilka błędów osób, które nie myślą o swoim bezpieczeństwie:
Rozładowane baterie
Włączyłeś lampkę i upewniłeś się, że świeci, “daje po oczach” – super! Gdy wracasz do domu, odruchowo ją wyłączasz z zamkniętymi oczami. Skąd masz wiedzieć, że baterie są już słabe?
Niestety fizyka (i chemia) działania baterii jest taka, że zużyte ogniwo nie używane przez pewien (nawet krótki) czas ma tendencję do “naładowania się” (mam na myśli to co widać, a nie co faktycznie się dzieje wewnątrz). Ale po zasileniu odbiornika (tutaj – włączenia lampki) szybko się rozładowuje, czego nie zauważamy. Kto w dzieciństwie bawił się samochodzikiem na baterie na pewno spotkał się z tym zjawiskiem. Po “postoju” autko szybko się rozpędzało, ale po chwili słabło i się zatrzymywało.
Źle ustawiona lampka
Snop światła emitowany przez lampkę powinien być skierowany w osi podłużnej roweru i równolegle do podłoża. Mówiąc inaczej – lampka ma świecić wprost do tyłu, poziomo.
Brudny klosz
Narażeni na to są zwłaszcza użytkownicy rowerów szosowych ze względu na brak błotników. Podczas jazdy w deszczu lub na mokrej nawierzchni brud osadza się na sztycy pod siodełkiem, w tym także na lampce. Gruba warstwa brudu czy błota skutecznie zakrywa źródło światła – czyli świeci słabiej. Nie bez powodu kierowcy samochodów muszą dbać o lampy pojazdu (zwłaszcza zimą).
Zbyt nisko zamontowana, zakryta przez torbę na bagażniku
Już kilka razy zdarzyło mi się jechać w mieście za nieoświetlonym rowerzystą. Gdy się do niego zbliżyłem na odległość dwóch metrów, dopiero wtedy zauważyłem że tylną lampkę ma włączoną (i wcale nie świeciła słabym światłem). Problem w tym, że światło było zupełnie niewidoczne z daleka gdyż było zamontowane poniżej linii błotnika lub zakrywała je sakwa na bagażniku.
Zwróć uwagę – pomóż koledze
Jeśli już widzisz rowerzystę bez lampki, albo z rozładowaną baterią, albo ze źle zamontowaną lampką – daj mu o tym znać. Powiedz jednym zdaniem: “hej, nie masz światła z tyłu”. Ja zawsze tak robię i wiesz co? Następnego dnia spotkałem tę osobę z działającą lampką. Z resztą – każdy z nas może znaleźć się w sytuacji gdy z jakiegoś powodu lampka przestanie świecić, ale tego nie zauważymy (bo kto z nas spogląda co chwilę za siebie). Fajnie jest gdy w takiej sytuacji ktoś nas ostrzeże. Tu chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo, a nie każdy wie jak używać lampek rowerowych.
Przednia lampka
Przednia lampka jest zmorą wielu uczestników ruchu drogowego. Kierowcy narzekają na rowerzystów, że: albo nie mają lampek, albo oślepiają, albo “walą po oczach stroboskopem”. Rowerzyści (a zwłaszcza kolarze amatorzy) prześcigają się między sobą w ilości lumenów udowadniając sobie, który z nich jest lepszy.
Niestety najczęstszym problemem przednich lampek rowerowych jest to, że ich snop światła nie jest odcięty od góry tak jak jest to zrobione w samochodowych światłach mijania. To powoduje, że po prostu takie lampki oślepiają uczestników drogi z przeciwka. Serdecznie pozdrawiam użytkowników lampki Bontrager Ion Pro RT ;). Oczywiście brak odcięcia od góry ma też zalety – podczas jazdy w terenie łatwiej dostrzec gałęzie czy inne przeszkody na wysokościach.
Jakie błędy popełniamy najczęściej podczas używania przedniej lampki?
Zbyt mocny tryb świecenia niedostosowany do warunków
Podczas jazdy w mieście używam trybu 50% mocy co daje snop światła rzędu 270 lumenów. Czasami, zwłaszcza gdy jest mokro i wjadę na odcinek nieoświetlony latarniami ulicznymi przełączam na 100% mocy (540 lumenów). Wielu rowerzystów wykorzystuje 100% mocy świecenia cały czas. Argumentują to tym, że kierowca szybciej ich zauważy. Nieprawda. Kierowcy i tak nie są nauczeni aby nas wypatrywać na drogach rowerowych, więc mocniejsze światło niewiele pomaga. Lepiej po prostu zachować zasadę ograniczonego zaufania (jak nakazuje Prawo o Ruchu Drogowym).
Źle ustawiona lampka – zazwyczaj zbyt wysoko
“Niedzielnym rowerzystom” wcale nie przeszkadza to, że przednie światło oświetla drogę na 1 metr przed kołem przednim. Kolarze zaś chcą widzieć dalej, więc strumień światła kierują wyżej – często zbyt wysoko. W połączeniu z błędem z punktu powyżej, oślepiają innych.
Mrugający tryb świecenia
Osoby używające mrugającego trybu świecenia kierują się zasadą, że takie światło łatwiej jest dostrzec kierowcom i często używają tego trybu podczas jazdy w mieście. Mnie osobiście drażni światło mrugające i pozwalam sobie na jego użycie tylko w sytuacji pogorszonej widoczności w ciągu dnia.
SOS – niech mi ktoś pomoże!
Zdarza się, że rowerzyści mają przednie lampki wyposażone w tryb mrugający sygnałem alfabetu Morse’a – SOS (sekwencja trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie). Choć widzę to sporadycznie to jednak zdarza się i mam wówczas ochotę zatrzymać się i zapytać jak mogę pomóc!
Zbyt mocne światło przednie Twoim wrogiem!
Na koniec chcę pobudzić Twoją wyobraźnię. Zatem wyobraź sobie, że masz super lampkę świecącą światłem rzędu 800 lumenów. Mkniesz szosą poza miastem (albo i w mieście) gdzie poza oświetleniem pojazdów nie ma innego źródła światła. Drogą główną dojeżdżasz do skrzyżowania z łamanym pierwszeństwem i skręcasz w lewo (kontynuując jazdę po drodze głównej). Z przeciwka na tym samym skrzyżowaniu jedzie samochód, który musi Tobie ustąpić pierwszeństwa. Wystawiasz lewą rękę w bok, prostą jak strzała na wysokość swojego barku (czyli na wysokość około 1,5 metra nad jezdnią) sygnalizując zamiar skrętu (wszystko zgodnie ze sztuką). Skręcasz i bam! Kierowca wymusił pierwszeństwo.
Tłumaczy się winny, więc słyszysz, że uznał iż jedziesz prosto, bo nie pokazałeś ręką zamiaru skrętu. Dlaczego nie widział ręki? Bo przedmiotów umieszczonych “za” bardzo mocnym źródłem światła ludzkie oko nie dostrzega ze względu na różnicę kontrastów i efekt olśnienia. Ale samochód też ma światła, więc przecież oświetlały moją rękę – czujnie ripostujesz. To ja zapytam: na jakiej wysokości montowane są reflektory samochodów? Odpowiadam: zgodnie z przepisami światła mijania nie mogą być wyżej niż 1,5 metra licząc od płaszczyzny na której stoi nieruchomo pojazd. Snop światła samochodów opada w dół, więc powodzenia jeśli oświetlą twoją rękę.
Dość tego teoretyzowania, bo teoria teorią – a praktyka swoim życiem – sytuacje są różne. Zanim jednak zaczniesz wieszać psy na innych uczestnikach ruchu, miej tą świadomość że być może dołożyłeś do tego swoją cegiełkę.
Życzę więc bezpiecznych kilometrów i świetlistej drogi do celu! Zapraszam do komentowania.
Spodobał Ci się ten artykuł?
Mam nadzieję, że teraz już wiesz jak używać lampek rowerowych w celu poprawy swojego bezpieczeństwa. Jeśli uważasz ten wpis za wartościowy, przekaż proszę choć jednemu swojemu znajomemu, że ten blog istnieje i że warto tutaj zajrzeć. Będzie mi także bardzo miło za każde polubienie tej strony na Facebooku oraz obserwowanie konta na Instagramie. I daj znać w komentarzu jakie są Twoje przemyślenia. Dzięki!
Brawo za temat i wiedzę. 😉
Łał! Bardzo dziękuję za ten komentarz, Tato 😊👋
Świetny wpis! Od dzisiaj o wiele bardziej będę zwracać uwagę na baterię w moich lampkach! Chyba zapobiegawczo zmienię już teraz!
Lepiej teraz, zapobiegawczo, zwłaszcza jeśli przez zimę lampki nie były używane. 😊
Zgadzam się z artykułe. Wszystkie te opisane sytuację wychwyciłem już w przeszłości w relacji że swoim rowerem. A jako że interesuje się również tworzeniem i lutowaniem układów elektronicznym, to na sześć znalazłem rozwiazanie własnej konstrukcji. Np z tyłu gdy miałem jeszcze oświetlenie żarówkowe zasilenie z dynama zastosowałem układ wykrywający brak poboru prądu przez tylną spaloną lub odpiętą żarówkę i miałem sydnalizator optyczny przy kierownicy który mnie informował o nie oświetlonym tyle. Następnie zrobiłem również dodatkowe światło z przodu, które swueciło przez kilka minut gdy zatrzymałem się rowerem na skrzyżowaniu itp. Światło to dodatkowe było uzupełnieniem światła halogenowego zasulanegi również z dynama, konkretnie z dynama w piaście przedniego koła, bo takie ja preferuje. Z tyłu zrobiłem tak samo z światłem postojowym. Nawet jak zarówka mi z tyłu spaliła to oprócz sygnalizacji na kierownicy zapalała mi się w tylnej oprawie tej czerwonej lampki wbudowana dioda przez wspomniany wyżej wuelofuncyjny sterownik elektroniczne na tranzystorach. Wszystko zmieściłem w tylnej lampce na błotniki. Teraz z tyłu nam lampkę diodową AXA i sprzodu rienueż AXA z ładowarką do nawigacji itp z dynama wraz z postojowym światłem itp. Z tą elektroniką w św atlach to były dawne i nie tak dawne dzieje gdy w sklepach rowerowych w małych miastach nie było dużego asortymentu. Jaki że mam oko takiego fizyka i majsterkowicza to wszystko to logicznie samo cisneło mi się na bieżąco w trakcie jazdy rowerem.
Dzięki Andrzej za Twój cenny komentarz. W dobie „dzisiejszej” elektroniki producenci lampek na baterie wymienne mogliby montować prosty układ sprawdzający napięcie baterii i na tej podstawie w jakiś charakterystyczny sposób powiadamiać użytkownika. Wydaje mi się że koszt wzrósłby niewiele. Lampki z wbudowanym akumulatorem już takie patenty mają. Oczywiście trzeba pamiętać, że charakterystyka ogniw baterii i akumulatorów jest inna – zostawmy to jednak na temat do dyskusji na forum o elektronice. Ty na pewno masz większe doświadczenie elektroniczne niż ja, więc tym bardziej cieszę się, że w pełni potwierdzasz co opisałem. Ja mogę się tylko pochwalić jedynie alarmem rowerowym który zrobiłem w czasach gimnazjum, a oparłem go na trzech układach scalonych (bramkach logicznych, licznikach i układzie czasowym) oraz czujniku wibracji. Gdybyś chciał o tym projekcie pogadać to zapraszam do kontaktu mailem, przez formularz kontaktowy, Facebooka, Instagrama… 😉
Światło mrugające jest lepsze z punktu widzenia rowerzysty. Sygnał SOS jeszcze lepszy. Badania dowodzą, że światło mrugające jest lepiej dostrzegalne, a mrugające nieregularnie jeszcze bardziej niż sygnał stały. Dlatego producenci lampek je wprowadzają. O ile dobrze pamiętam Bontrager właśnie korzystał z tych badań projekując serię FLARE.
Fakt, jest ciekawy artykuł na portalu VeloNews (https://www.velonews.com/gear/the-science-of-being-seen/) opisujący badania prowadzone przez Darlene Edewaard – i co do zasady zgadzam się że mrugające światło bardziej przyciąga uwagę. Wciąż jednak podtrzymuję aby sygnał SOS zostawić na specjalne okoliczności.
Swietny artykul! Pozdrawiam